Ktoś kto nie zna tego auta może się go obawiać. Ale to samochód jak każdy inny. Należy rozkoszować się pięknem czegoś, co mimo upływu lat jest cudowne. Taki właśnie jest Citroen DS.

Przyjemność prowadzenia tego samochodu bierze się z tego, że znakomicie trzyma się drogi. DS jest zadziwiającym pojazdem. Niebywale komfortowym, który podczas jazdy jest boski. Im większa szybkość tym bardziej nierówności drogi przestają istnieć. Kiedyś było to bardzo ważne, bowiem drogi nie były w najlepszym stanie. Teraz drogi są bardzo dobre i jazda jest tym autem jest jeszcze przyjemniejsza. To tak jakby się sunęło nad drogą w pojeździe kosmicznym.

Jest rok 1955. Sensacja! Nowy Citroen – pisze francuska prasa. We Francji lata pięćdziesiąte to jeszcze lata powojenne, ale już pojawiają się pierwsze oznaki rewolucji technologicznej. Ukochana ojczyzna chłopów, staje się krajem inżynierów. Rosną społeczne oczekiwania, luksus staje się dobrem poszukiwanym, a synonimem luksusu jest także samochód. Rodzimy francuski samochód jest jak na razie prosty technologicznie i estetycznie nieatrakcyjny, ale z Ameryki już płynie przykład. Królują tam prawdziwe limuzyny, którymi jeżdżą gwiazdy, a któż nie chciałby się czuć jak gwiazda? Więc Francuzi marzą o Ameryce, o luksusowych stacjach obsługi rozsianych przy autostradach, wiodących na szczęśliwe i zasłużone wakacje. Na taką francuską rzeczywistość spoglądają wyłupiastymi reflektorami pierwsze Citroeny DS. Podczas wielkiej imprezy jaką jest paryski salon samochodowy, pojawia się auto niezwykłe jak na tamte czasy. Ludzie zwiedzający tę październikową wystawę patrzyli na ten samochód jak na dwugłowe ciele. Auto było oblegane przez tłumy. Jego wprowadzanie na rynek było jednak trudne i trwało długo. Firma musiała udoskonalać samochód, który za szybko pojawił się w sprzedaży. Prasa plotkowała więc o rewolucyjnym samochodzie, a fabryka modliła się żeby wszystko się udało. Linia karoserii jest niespotykana a reakcje – histeryczne. Jedni są za, inni przeciw. Jedni porównują auto do przykucniętej żaby, inni do skrzydła samolotu. Dziennikarze, którzy jako pierwsi mieli okazję przejechać się nowym Citroenem byli bardzo zgodni w swojej opinii: „wszystkie inne samochody można oddać do muzeum”.

W 1955 roku firma Citroen już obrosła legendą, ale nade wszystko było twierdzą. Kiedy u Citroena zatrudniano pracowników stosowano metodę Michelina. Przyjmowano na podstawie pisemnych zgłoszeń i odrzucano te najgorzej napisane. Kandydaci przychodzili do fabryki i kazano im czekać w zupełnie pustym pokoju w którym był tylko stół i krzesło. Ukradkiem obserwowano ich zachowanie a w tym czasie inspektorzy firmy odwiedzali miejsce zamieszkania. Pytano dozorczynię, czy przyszły pracownik mieszka sam, czy ma kochankę, czy chodzi do kościoła. Sklepikarzy zaś pytano, czy szasta pieniędzmi i czy ma długi. Było to bardzo dyskretne ale i wnikliwe dochodzenie. Jeśli wynik był pozytywny, kandydat był przyjmowany do pracy. Stawał się członkiem rodziny Citroena.

W przypadku modelu DS, ryzyko polegało na zastosowaniu w seryjnie produkowanym aucie średniej klasy, nowatorskich rozwiązań technologicznych. DS był więc pierwszym Citroenem, w którym zastosowano pełne zawieszenie hydropneumatyczne. Rozwiązanie to testowano wcześniej w najdroższych modelach BL. Tam jednak hydropneumatyka sterowała jedynie zawieszeniem tylnej osi. Zamiast tradycyjnych resorów i amortyzatorów, citroen wprowadził kuliste pojemniki przedzielone elastyczną przeponą na komorę gazową wypełnioną azotem i komorę olejową połączoną z instalacją hydrauliczną. Pompa, napędzana silnikiem samochodu, tłoczyła olej pod ciśnieniem 17 Mpa i służyła także do zasilania wspomagania układów hamulcowego i kierowniczego oraz sterowania sprzęgła i zmiany biegów. Po raz pierwszy w seryjnie produkowanym samochodzie z przodu pojawiły się tarczowe hamulce, zamontowane przy wyjściu ze skrzyni biegów. Dach wykonano z tworzywa sztucznego, a niektóre serie otrzymały maski aluminiowe. Pierwsze modele DS. napędzane były silnikami z poprzedniego modelu Traction Avant o mocy 70 KM. Skrzynię biegów umieszczono przed silnikiem. Tylne błotniki, zakrywające koła, można było zdjąć po odkręceniu jednej śruby. Przednie wymagały odkręcenia trzech śrub. Szyby nie miały ramek, a kierunkowskazy tylne umieszczono wysoko na słupku, aby można je było łatwo zobaczyć.

Zastosowanie tych wszystkich rozwiązań w jednym samochodzie, kiedy Citroen miał kłopoty finansowe, było bardzo ryzykowne. Jednak Citroen podjął to ryzyko. Kampania reklamowa towarzysząca pojawieniu się na rynku modelu DS była bardzo uboga, zwłaszcza w porównaniu z dzisiejszymi kampaniami. W prasie nie ukazały się żadne ogłoszenia, w telewizji a ni w kinach nie było żadnych filmów reklamowych. Reklama ograniczała się do artykułów w prasie motoryzacyjnej. Ponieważ jednak model wzbudzał emocje, stąd też Citroen DS sam robił sobie promocję. Gdy na próbę wysłano parę egzemplarzy DS do USA, zrobiły tam zupełną klapę. Dla Amerykanów był pojazdem nie do przyjęcia Nie mogli pojąć, że auto może być tak skomplikowane i zawodne. We Francji też nie było łatwo. Byli ludzie którzy kochali to auto, ale byli też tacy którzy się na nim zawiedli i uprawiali antyreklamę. Inni na wieść o tym że zdarzają się awarie anulowali zamówienia. Citroen przeżywał więc ciężkie chwile. Wiele kłopotów wynikało z tego, że zarówno biuro badań jak i dział sprzedaży otaczały wszystko tajemnicą. Mechanicy wcześniej nie widzieli samochodu, więc nie potrafili go naprawiać. Musiało to rodzić problemy. Żeby zmienić wizerunek modelu Francuzi nie tylko go udoskonalali, ale często auto to wystawiali na rajdy, by w ten sposób udowodnić że jest to pojazd, trwały, bezpieczny i niezawodny. Nie zawsze to wychodziło, ale sporo imprez udało mu się wygrać.

W maju 1957 roku pojawił się tańszy i prostszy technologicznie citroen ID 19. Zrezygnowano w nim między innymi ze skomplikowanego systemu sterowania pracą skrzyni biegów. W 1967 roku poważnie zmodernizowano całą serię DS-ów. Rekonstrukcji uległa przednia ściana nadwozia, która teraz upodobniła się do produktów przejętej przez Citroena firmy Panhard. Pod przezroczystymi kloszami kryły się cztery reflektory. Dwa środkowe sprzęgnięte zostały z układem kierowniczym, dwa zewnętrzne z zawieszeniem. Skręcały się razem z kołami, oświetlając zakręt. Zmodernizowane DS – 21 i 23 otrzymały też nowe, 2,2-litrowe silniki, niektóre z elektronicznym wtryskiem paliwa.
Kuzynem modelu DS było bardzo ciekawe coupe. W 1968 roku w szefostwie Citroena zrodził się pomysł połączenia konstrukcji DS ze sportowymi osiągami samochodów marki Maserati. Efektem było dwudrzwiowe coupe, które przejęło zawieszenie i rozwiązania Citroena z 2,7-litrowym, sześciocylindrowym silnikiem Maserati o mocy 180 KM. Prace nad samochodem utrzymywano w głębokiej tajemnicy, a podczas prób SM jeździły z nałożoną na nie karoserią DS-ów. Premiera nowego samochodu nastąpiła w 1970 roku. Połączenie nowatorskich rozwiązań i mocnego silnika stworzyło prawdziwie wybuchową, ale i wyjątkowo drogą konstrukcję. Niewiele aut na początku lat 70. mogło rozpędzić się do 220 kilometrów na godzinę i osiągnąć setkę w 8,9 sekundy. Żywot tego auta był jednak wyjątkowo krótki. Kryzys paliwowy połowy lat 70-tych, oraz sprzedaż deficytowego Maserati zdecydowały o przerwaniu produkcji. Przez pięć lat wyprodukowano prawie 13 tysięcy aut SM. W kwietniu 1975 roku, a więc w tym samym roku co SM, z taśmy zjechał ostatni DS. Ogółem powstało 1 455 746 takich samochodów. Citroena DS zastąpił model CX, który przejął wiele cech swojego poprzednika. Odwołania do pradziadka z lat 50. odnajdujemy też bez trudu w Xantii i XM-ie.

Świat idzie naprzód dzięki szalonym pomysłom geniuszy. W przemyśle motoryzacyjnym mamy wiele na to przykładów. Geniusze ogromnie ryzykowali żeby osiągnąć jakiś rezultat. Tym razem się to opłaciło. Wówczas nie było komputerów, inaczej pewnie by nigdy nie stworzono modelu DS. Był zrobiony z elementów które nie miały prawa działać a jednak działały. To auto było dziełem sztuki i urzeczywistnieniem marzeń inżyniera Andre Lefebre’a